Wywiad z autorką bloga „Od deski do deski”

Opublikowany Dodaj komentarz

Na Twoim blogu czytelnicy mogą znaleźć nie tylko recenzje książek, ale także przepiękne zdjęcia. Fotografia jest chyba jedną z Twoich pasji?

Od pewnego czasu śmiało mogę powiedzieć, że tak, ponieważ zaczęłam patrzeć na świat dosłownie przez pryzmat obiektywu. Zdarzają mi się dni, kiedy nawet kawy spokojnie nie wypiję, bo zaciek na kubku, albo cień jaki się pod nim ułoży, wydaje mi się być tak ciekawym elementem, że zamiast pić zaczynam pstrykać, aż napój zupełnie mi wystygnie. Nie urodziłam się jednak z przeświadczeniem, że fotografia będzie moją pasją. Wręcz przeciwnie, od zawsze uciekałam, gdy ktoś chciał mi zrobić zdjęcie, więc może stanięcie po drugiej stronie obiektywu, jest też pewną formą obrony 🙂

Jesteś samoukiem czy uczęszczałaś na kurs fotografii?

Samoukiem, chociaż nie przeczę, że chętnie wybrałabym się na jakiś kurs, bo jestem przekonana, że nie wykorzystuje nawet połowy możliwości swojego aparatu. Niestety żyję w zbyt małej miejscowości, aby liczyć na takie zajęcia, jednak z pomocą przychodzi mi Internet oraz różnego rodzaju tutoriale. Część rzeczy podpatrzę, część zrobię metodą prób i błędów, i tak się to u mnie kręci.

Na polskim rynku księgarskim rokrocznie pojawiają się tysiące nowych książek. Jakim kryterium kierujesz się wybierając kolejne pozycje do recenzji?

Najczęściej chyba najgorszym z możliwych, czyli okładką. Jestem okropnym wzrokowcem i czasami nawet najgłupszą książkę potrafię kupić dla pięknej oprawy. Staram się jednak racjonalizować swoje zakupy i wczytywać w opisy fabuły. Mam słabość do literatury obyczajowej oraz wszystkiego co skandynawskie. Bardzo lubię prozę kobiecą i kryminały z wyraźnie zarysowanym życiem bohaterów, zdarza mi, również polegać na przypadku, kiedy ktoś mi książkę podaruje, albo wydawnictwo przyśle mi niezapowiedzianą paczkę.

Możesz wymienić trójkę Twoich ulubionych książek?

„Córka czarownic” Doroty Terakowskiej – jedna z pierwszych książek z dzieciństwa, do której wciąż systematycznie wracam. „Lato” Tove Jansson, bo choć moja miłość zaczęła się od Muminków, to „Lato” jest pierwszą „dorosłą” książką jej autorstwa, jaką przeczytałam i stwierdzam, że tkwi w niej ta sama magia, lecz ujęta przez dojrzalszy język. A także „Ziemia kłamstw” Anne B. Ragde wraz z kontynuacjami – niezwykła opowieść o relacjach w rozpadającej się rodzinie, serdecznie wszystkim polecam.

Czy kiedykolwiek zdarzyło Ci się mieć w ręku książkę, która była tak fatalna, że nie byłaś w stanie doczytać jej do końca?

Tak, parokrotnie, chociaż mimo wszystko staram się dobrnąć do zakończenia, czytając np. same dialogi. Co by się nie działo, lubię wiedzieć jaki jest finał historii, bo dobra puenta potrafi czasami uratować marny początek.

Często wracasz do publikacji Tove Jonsson? Co Cię tak fascynuje w jej twórczości?

Lubię klimat jej opowieści, pisanych zawsze w poetycki i niespieszny sposób. To takie chwile zamknięte w kadrze, gdzie liczy się tylko tu i teraz. Nie bez znaczenia są też okoliczności jakie opisuje – wysepki, zatoki, małe miasteczka, po prostu moja ukochana Skandynawia.
Twój blog jest bardzo popularny w sieci. Czy tworząc go spodziewałaś się takiego sukcesu?
Kiedy zakładałam bloga nie sądziłam nawet, że przetrwa on pierwszy miesiąc, a co dopiero że stanie się w jakiś sposób popularny 😉 Miałam już kilka prób z różnymi stronami i nigdy dobrze się to nie kończyło. Przypuszczam, że „wina” leżała w temacie na jakim się opierałam, była to muzyka, film, zapiski prywatne… książkami od dziecka się otaczałam, ale z jakiegoś powodu dopiero cztery lata temu mnie olśniło, że przecież o literaturze też można dużo i ciekawie pisać.

Śledzisz inne blogi w sieci?

Nałogowo, mam właściwie stronę na każdy interesujący mnie temat: literacki, wnętrzarski, odzieżowy, podróżniczy. Są to zarówno strony polskie, jak i zagraniczne, a do swoich ulubieńców na pewno mogę zaliczyć: nissiax83.blogspot.com, szwecjoblog.blogspot.com, allyouneediswhite.indiedays.com oraz nofashionvictims.bellablogit.fi

Dostajesz pewnie dużo ofert od przeróżnych wydawnictw, czy zdarzają się takie, których nigdy nie mogłabyś przyjąć?
Najczęściej odmawiam, kiedy książka nie leży w kręgu moich zainteresowań, albo kiedy dana osoba lub wydawnictwo, chcą potraktować blogera, jako tanią siłę reklamową. Oferty typu: przekażemy książkę, ale zamieść jej opis na dwudziestu portalach, wstaw banner i oczywiście pozytywnie się o niej wyraź, usuwam od razu. Na szczęście jest to margines wszystkich propozycji, jakie dostaję.

Ile czasu zajmuje Ci przygotowanie jednego wpisu?

Tworzenie wpisu jest czasowo bardzo zróżnicowane. Są opinie, które piszą się właściwie same – pół godziny do godziny – a są i takie, nad którymi siedzę nawet dwa dni z przerwami, a wiele z nich wciąż nie wynika. Wszystko zależy od książki. Jeżeli tytuł wzbudził we mnie emocje, tekst na jego temat tworzy się szybko, bo czy w zachwycie czy w złości dobrze się pisze. Najgorsze są tytuły, które do samego końca pozostały mi obojętne. Otępienie w głowie = pustka na kartce.

Niedawno wróciłaś z urlopu w Norwegii. Jakie masz wspomnienia z tego wyjazdu?

Norwegia to niesamowicie piękny i zadbany kraj. Nazwałam go żywą pocztówką, bo gdzie się nie obróciłam, tam widoki zapierały dech w piersiach. Jestem jednak świadoma, że choć jej dzikość zachwyca turystę, to mieszkając tam od dziecka, można się lasami i wodą znudzić. Miasteczka są niewielkie, ludzi jak na lekarstwo, ale jeżeli chodzi o sam wypoczynek – cudowne miejsce.

Jakie miejsca odwiedziłaś?

Zwiedziłam właściwie najważniejsze rejony w jej środowkowo-południowej części: Oslo oraz park Frognera, miasteczko olimpijskie w Lilehammer, płynęłam po Geirangerfiordzie, byłam w okolicach lodowca Boyabreen oraz lepiłam śnieżki na płaskowyżu Hardangervidda. Odwiedziłam Bergen, podróżowałam kolejką z Flåm do Myrdal… Działo się dużo, a z całej wyprawy wróciłam z ponad tysiącem zdjęć.

Czy przywiozłaś z Norwegii jakąś książkę?

Ja potrafię na koncert pojechać i wrócić z książkami, więc odpowiedz oczywiście brzmi – tak 🙂 Obie traktują o Trollach i urzekły mnie swym wydaniem oraz ilustracjami (mówiłam, że jestem wzrokowcem). Zastanawiała mnie też Åsa Larsson po norwesku, jednak uznałam, że nigdy w życiu nie będę w stanie przeczytać tej książkami samemu, stąd mimo, że pamiątka byłaby z niej świetna, zadowoliłam się kupnem zakładki 🙂

Zapraszam serdecznie do odwiedzania bloga:http://od-deski-do-deski.blogspot.com/

Related content